Liban, nazywany Szwajcarią Bliskiego Wschodu, doświadczył bardzo wiele. To kraj, którego rany jeszcze się nie zabliźniły, mimo tego mieszkańcy żyją tak intensywnie, jakby chcieli jeszcze bardziej przyspieszyć ten proces i wreszcie przejść do normalności. Liban niezaprzeczalnie mnie oczarował i jest to miejsce, do którego na pewno będę chciała kiedyś wrócić, tym bardziej, że nie udało mi się zobaczyć wszystkiego, co miałam na swojej liście. Warto podkreślić, że to nie Bejrut oczarował mnie najbardziej w Libanie, a miejsca takie jak Jeitta Grotto, Qaddisha Valley czy widok ze wzgórza, gdzie znajduje się sanktuarium Matki Bożej w Harrisie (Lady of Lebanon).
Czy Bejrut jest bezpieczny?
Bejrut jest względnie bezpiecznym miastem, ale trzeba liczyć się z tym, że na Bliskim Wschodzie sytuacja może dynamicznie się zmieniać i w przeciągu nawet kilku godzin stać się niestabilna. Przykładowo zaraz przed naszym wylotem z Grecji do Libanu, na przedmieściach Bejrutu wybuchły dwa izraelskie drony, uszkadzając siedzibę Hezbollahu. Pierwszy dron spadł na dach budynku, w którym mieściło się centrum medialne Hezbollahu, a kolejny eksplodował 45 minut później, uszkadzając budynek. Był to pierwszy akt agresji ze strony Izraela od 2006 roku. Sytuacja zrobiła się nerwowa, Hassan Nasrallah w swoim przemówieniu ostrzegał Izrael przed ponownymi atakami, a prezydent Libanu Michel Aoun powiedział: To, co się stało, przypomina wypowiedzenie wojny, które pozwala nam skorzystać z naszego prawa do obrony naszej suwerenności. Kilka dni później Liban odpowiedział, ostrzeliwując północne tereny Izraela. Obserwowaliśmy sytuację, licząc się z tym, że w każdej chwili być może będzie konieczne odwołanie wylotu. Dlatego zawsze radziłabym, aby w tym rejonie rezerwować noclegi z możliwością odwołania i płatnością dopiero na miejscu. Warto śledzić na bieżąco sytuację za pomocą live map, np. tutaj. Warto także zapoznać się z aktualną sytuacją na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tutaj znajdziemy także wyszczególnione rejony, które powinniśmy omijać. Nasz znajomy Libańczyk zaznaczał jednak, że miasto Baalbek oraz dolina Bekaa są bezpieczne.
Dodatkowo musimy pamiętać, aby nie zapuszczać się w niebezpieczne dzielnice, do których należą południowe przedmieścia Bejrutu, mowa tutaj o dzielnicy Dahieh oraz dzielnicach przylegających do głównej trasy prowadzącej z lotniska do miasta. Odradzał nam to nawet Libańczyk, z którym rozmawialiśmy, mówiąc, że oczywiście możemy tam pójść, ale na własne ryzyko, podkreślał, że Libańczycy omijają te tereny, ponieważ jest tu większe prawdopodobieństwo, że zdarzy się coś złego. Dodatkowo, aby dostać się z lotniska do centrum miasta, zdecydujmy się na transport taksówką. Koszt to około 23 dolary za przejazd z lotniska do centrum. Wszyscy zdecydowanie odradzali samodzielne przejście tą trasą.
Praktycznie 2 dni po naszym wylocie w Libanie wybuchły ogromne pożary, niszcząc i tak już ograniczoną roślinność kraju. To spowodowało nasilenie się negatywnych nastrojów wobec rządu. Dodatkowo kilka dni później rząd ogłosił, że chce wprowadzić opłatę za wysyłanie na What’s Appie wiadomości głosowych. Ta propozycja przelała czarę goryczy, która napełniała się już od kilku lat m.in. ze względu na złą sytuację ekonomiczną i gospodarczą kraju oraz niegospodarność i korupcję elit rządzących. Liban jest jednym z najbardziej zadłużonych państw świata. Dodatkowo bardzo słaby jest funt libański, tak naprawdę wszyscy chcieli, żebyśmy płacili im w dolarach, co nam też było zresztą na rękę. Wybuchły ogromne protesty i manifestacje antyrządowe, które spowodowały złożenie rezygnacji przez premiera Saada Haririego i odwołanie rządu. Także decydując się na Bejrut, musimy pamiętać, że sytuacja może zmienić się jak w kalejdoskopie. Nam akurat udało się szczęśliwie znaleźć tam w tym czasie, kiedy sytuacja była względnie spokojna.
Co zobaczyć w Bejrucie?
Od razu zaznaczę, że zwiedzanie tylko Bejrutu, bez poświęcenia przynajmniej kilku dni na pozostałe rejony Libanu, byłoby ogromną stratą. Najpiękniejsze rejony znajdują się w moim odczuciu właśnie poza Bejrutem (o czym znajdziecie więcej informacji poniżej). Bejrut jest miastem mocno zabetonowanym, gdzie roślinność jest bardzo przytłoczona przez zabudowania. Dodatkowo chodząc po uliczkach bejruckich, możemy często natknąć się na powojenne ślady. Miasto ma też poważne problemy ze smogiem, przez co w najbardziej charakterystycznych punktach widokowych, panorama może być nieco przysłonięta przez szarą mgłę. W samym Bejrucie jest kilka punktów obowiązkowych, które warto zobaczyć, jeśli planujemy zwiedzać tylko Bejrut na obejrzenie najważniejszych punktów możemy zarezerwować sobie spokojnie jeden weekend. Poniżej zamieszczam punkty, które warto odwiedzić w Bejrucie.
Gołębie Skały (Pigeons Rock, Raouche Rock)
W języku arabskim nazywane inaczej Raouche, co według historyków nawiązuje do francuskiego rocher i oznacza kamień. Z Gołębimi Skałami związana jest historia, która głosi, że Perseusz zabił morskiego potwora Ketosa, aby uratować swoją przyszłą żonę Andromedę, a następnie użył głowy Meduzy, którą zabił wcześniej, by zamienić potwora w kamień u brzegu zachodniego Bejrutu. Legendę tę miałyby potwierdzać pochodzenie słowa raouche, które według innych językoznawców pochodzi od aramejskiego słowa rosh lub arabskiego słowa ras, oba oznaczają głowę. Gołębie Skały to liczące 60 metrów wypiętrzenie, które możemy obserwować z brzegu Bejrutu, podobno jest pozostałością po bardzo silnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Bejrut w XIII w. Na dole znajdziemy wielu przewoźników, którzy zaoferują nam przepłynięcie łódką między skałami. Miejsce to jest także niestety znane jako punkt kończący drogę życiową wielu samobójców.
Gołębie Skały możemy obserwować z brzegu, natomiast ja polecam usiąść na chwilę w restauracji Bay Rock Cafe, która znajduje się na przeciwko Pigeons Rock. W środku mamy bardzo dobrą kuchnię libańską i przede wszystkim klimatyzację. Możemy zjeść posiłek z pięknym widokiem na morze.


Meczet Mohammada Al-Amina
Meczet Mohammada Al-Amina widać już z daleka, w panoramie miasta wyróżnia się piękną, błękitną kopułą i żółto-piaskowym kolorem. Nazywany jest także Błękitnym Meczetem, ponieważ wygląda jak brat bliźniak Błękitnego Meczetu w Stambule. Premier Rafik Hariri, który został później zamordowany, dokonał darowizny na poczet wybudowania meczetu, dzięki czemu w 2002 r. został położony kamień węgielny pod budowę świątyni sunnitów. Premier Hariri został zamordowany 14 lutego 2005 r., a jego ciało pochowano obok meczetu w centrum Bejrutu, na Placu Męczenników. Meczet został otwarty w 2008 roku i jest zbudowany z żółtego wapienia z Arabii Saudyjskiej, który bywa także nazywany pustynnym złotym kamieniem. Turyści również mogą wejść do środka, nie są pobierane żadne opłaty. Przed wejściem musimy natomiast zostawić buty, a kobiety muszą nałożyć na siebie czador oraz zakryć głowę – przed wejściem do meczetu znajdziemy na wieszakach stroje, z których możemy skorzystać. Po drugiej stronie meczetu możemy zobaczyć budynek kina, który został zniszczony podczas wojny. Niedaleko znajdziemy także Łaźnie Rzymskie.



Katedra św. Jerzego
Katedra św. Jerzego to główna świątynia Prawosławnego Patriarchatu Antiocheńskiego w Bejrucie. Jest najstarszym kościołem zachowanym w mieście, który pochodzi z XII wieku. Jego konstrukcja została poważnie uszkodzona w wyniku trzęsienia ziemi w 1759 r. i została rozebrana w celu ponownej odbudowy. Budowę rozpoczęto w 1764 r., a nową, większą katedrę z jedną nawą i sklepionym sufitem ukończono trzy lata później. Niestety sufit, który nie miał filarów wspierających, zapadł się, zabijając 90 osób. W 1772 r. Kościół został przebudowany na planie krzyża z trzema nawami, dodano nowy portyk do fasady północnej, główną fasadę zachodnią powiększono, a na północno-zachodnim narożniku zbudowano nową dzwonnicę. Po wybuchu wojny domowej w Libanie w 1975 r. katedra została ostrzelana i zdewastowana, a jej wyszukane freski zostały zniszczone. Większość ikon skradziono, podpalono także część XVIII-wiecznego ikonostasu. W środku katedry na niektórych malowidłach naściennych nadal widać pozostałości po kulach.


Plac Nijmeh/Plac de l’Etoile
Plac Nijmeh nazywany także Placem de l’Etoile znajduje się w samym centrum Bejrutu, jego zwieńczeniem jest piękna wieża zegarowa, która stanowi także dobry punkt orientacyjny. Plac jest jednym z najbardziej rozpoznawanych punktów w Bejrucie, m.in. ze względu na charakterystyczny zegar i architekturę art deco. Wieża zegarowa pochodzi lat 30. XX wieku i była prezentem dla rządu Libanu od libańsko-brazylijskiego emigranta Michela Abeda. Wokół placu znajdziecie wiele kawiarni i restauracji, w których można przysiąść i obserwować centrum Bejrutu.

Napis I love Beirut
Kiedy będziemy już w centrum miasta, warto podejść pod bardzo charakterystyczną atrakcję turystyczną, czyli napis I love Beirut. W tym miejscu możemy wykonać pamiątkowe zdjęcie.

Wings of Mexico
Niedaleko napisu I love Beirut znajduje się rzeźba Skrzydła Meksyku przedstawiająca dużej wielkości pozłacane anielskie skrzydła. Rzeźba jest kompletna tylko wtedy, kiedy stanowimy jej integralną część, każdy z nas może więc chociaż na chwilę stać się jednością ze sztuką. Skrzydła symbolizują możliwości ludzkiego umysłu i potencjału, jaki drzemie w każdym z nas. Są także alegorią reprezentującą zdolności człowieka do przekraczania granic fizycznych i intelektualnych, stanowią sposób na ucieczkę od przyziemnej codzienności. Skrzydła znajdują się zaraz przy wejściu na Bejrut Souk. Poniżej wkleiłam dokładny cytat, jaki znajduje się na tablicy obok Wings of Mexico:
These wings began to fly in Mexico and land in different cities around the world. It’s a sculpture designed for public spaces; the sense is completed when you’re appropriate the piece. We give you these wings to celebrate your victories, but also to dream and conscientiously reflect your potential as a person. Winf of Mexico are permanently exhibited at Mexico City, Los Angeles, Singapore, San Antonio, Nagoya, Denver, Dubai, Costa Rica, Madrid, Berlin and Quebec.

Ulica Hamra
Ulica Hamra to główna ulica Bejrutu, która znajduje się w dzielnicy o tej samej nazwie. W latach 60. i 70. ulica Hamra była centrum intelektualnej aktywności w mieście, zresztą nadal znajdziemy przy niej mnóstwo kawiarni, pubów, restauracji, kin i teatrów. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak wygląda codzienne życie Libańczyków, przyjdźcie koniecznie tutaj. Na pewno znajdziecie knajpkę, w której warto się zaszyć chociaż na kilkanaście minut, żeby zobaczyć, jak wygląda życie w Libanie od kuchni. Radziłabym także, żeby szukać noclegu przy tej ulicy – będziecie mogli sobie wieczorem spokojnie wrócić do hotelu w kilka minut. Na tej ulicy mogę polecić dwa miejsca – restauracja Mezyan z wspaniałą kuchnią libańską, gdzie wieczorami odbywają się koncerty i możemy poczuć prawdziwy libański nastrój oraz restauracja T-Marbouta z libańską kuchnią, gdzie zawsze w środku przebywa mnóstwo osób.


Zaituna Bay
Przystań Zaituna Bay to bardzo przyjemne miejsce, gdzie warto udać się na spacer. Możemy dotrzeć tam bardzo przyjemną trasą, idąc deptakiem Corniche Al-Manara wzdłuż brzegu Morza Śródziemnego. Po drodze mamy wiele pięknych widoków oraz ławeczki, na których możemy odpocząć.
Co zobaczyć w Libanie?
Qadisha Valley
W samym Libanie najbardziej urzekła mnie Qadisha Valley, gdzie zobaczymy przepiękny widok na dolinę Qadisha oraz cudowny klasztor Mar Lichaa Monastery.

Jak dojechać do Libanu?
Do Libanu możemy dolecieć lotami bezpośrednimi z Polski, takie połączenie ma w swojej ofercie LOT: Warszawa-Bejrut. My lecieliśmy przez Grecję, lotem Kraków-Ateny linią Ryanair, a następnie Ateny-Bejrut linią Aegean. Tutaj możemy znaleźć bardzo tanie połączenia, przykładowo nasze bilety kosztowały: 327 euro za 2 osoby w dwie strony. W tamtym czasie była to dużo tańsza opcja niż LOT, a przy okazji przelot przez Grecję, którą też chcieliśmy zobaczyć. Można szukać połączeń także przez Cypr, również powinno udać się znaleźć coś w niskich cenach.
My Lebanon is a serene mountain sitting between the sea and the plains, like a poet between one eternity and another”.
Khalil Gebran, Libański pisarz i poeta