Krakowski Kuba Rozpruwacz pachnący luksusem

Przyszedł na świat sto lat temu. Nazywany krakowskim Kubą Rozpruwaczem, przed długi czas pozostawał bezkarny. Seryjny morderca Władysław Mazurkiewicz pachniał drogimi perfumami i luksusem. Był dobrze znany w krakowskim, powojennym środowisku inteligentów. Uchodził za zamożnego i szarmanckiego człowieka z wyższych sfer. Wobec dam zachowywał się jak prawdziwy gentleman. Bardzo często udawał się na spotkania karciane w budynku przy skrzyżowaniu ul. Poselskiej i ul. Grodzkiej. Mordował z zimną krwią, ale bał się spojrzeć swoim ofiarom w oczy.

Mazurkiewicz
Mazurkiewicz z adwokatem.

Sprawa rozpoczęła się od wizyty Stanisława Ł. w jednym z warszawskich szpitali. Znajomy Władysława Mazurkiewicza skarżył się na bóle głowy nieznanego pochodzenia. Lekarze zdecydowali się na wykonanie prześwietlenia, ku ich zdumieniu w potylicy Stanisława Ł. tkwiło jakieś obce ciało, a dokładniej pocisk pistoletowy kaliber 635. Pacjent był nie mniej zaskoczony niż lekarze, ponieważ nie przypominał sobie, by sam próbował pozbawić się życia lub by próbował zrobić to ktoś inny.

Dopiero po wyjęciu pocisku Stanisław zaczął kojarzyć fakty – kilka dni wcześniej przyjechał do Krakowa, by wraz ze swoim znajomym Władysławem dokonać nie do końca legalnej transakcji. Pojechali razem do Zakopanego, a w drodze powrotnej Stanisława obudził głośny huk. Jego towarzysz drogi tłumaczył to wybuchem petardy tzw. „żabki”, którą rzucił, by nastraszyć Stanisława. Jednak Stanisław po wizycie w szpitalu domyślił się, że kolega mija się z prawdą. Zgłosił go jako głównego podejrzanego.

Rutynowo zlecono przeszukanie mieszkania przy ul. Biskupiej jak i garażu, który Mazurkiewicz wynajmował przy ul. Marchlewskiego (obecnie ul. Beliny-Prażmowskiego). Garaż był tak obszerny, że oprócz samochodu znalazło się tam miejsce na kącik dla gości. Milicjanci dokładnie przeszukali samochód, zwrócili także uwagę na fragment betonowej podłogi garażu, która miała nieco inny odcień niż pozostała część. Kiedy rozkuto to miejsce, oczom milicjantów ukazał się przerażający widok – rozkładające się zwłoki dwóch kobiet.

Beliny-Prażmowskiego
Miejsce znalezienia zwłok na ul. Beliny-Prażmowskiego.

Na podstawie biżuterii oraz kluczy, które przy nich znaleziono udało się zidentyfikować ofiary. Okazały się nimi siostry de Lereux, zamożne sąsiadki Mazurkiewicza, które zaginęły pół roku temu. W Krakowie zawrzało. Szybko zaczęto zastanawiać się, czy majątek Mazurkiewicza jest wynikiem jego talentu do prowadzenia interesów, czy może został zdobyty w inny, makabryczny sposób.

Mazurkiewicz przyznał się do winy. Przed morderstwem spieniężył kosztowności zostawione mu przez jedną z sióstr, kiedy ona kategorycznie zażądała zwrotu pieniędzy, zaprosił ją do garażu na herbatkę. Poprosił, by pomogła mu odpalić auto, ponieważ rzekome kosztowności miały znajdować się w schowku pod samochodem. Jadwiga usiadła na miejscu kierowcy, a wtedy Mazurkiewicz strzelił jej w tył głowy. Tak samo zamordował drugą siostrę. Szybko okazało się, że z otoczenia Mazurkiewicza bez śladu zniknęło dużo więcej zamożnych osób.

Okazało się również, że Mazurkiewicz bardzo wzbogacił się podczas likwidacji żydowskiego getta w Krakowie, podejrzewano go o bycie konfidentem gestapo. Pierwszego morderstwa dokonał w 1943 r. Do bułki z szynką swojego znajomego dorzucił cyjanku. Był tam jeszcze jeden znajomy Mazurkiewicza – Tadeusz B., który również został poczęstowany bułką doprawioną cyjankiem. Tadeusz miał wrażenie, że wypiek w dziwny sposób pachnie migdałami i tylko dlatego go nie zjadł. Co ciekawe, zapach gorzkich migdałów, powszechnie uznawany za typowy objaw zatrucia cyjankami, wyczuwalny jest zaledwie przez 40% do 60% populacji. Jest to cecha uwarunkowana genetycznie, także Tadeusz B. mógł podziękować swoim genom za uratowanie życia.

Władysław Mazurkiewicz
„Dziennik Polski”, 29.01.1957 r.

Mazurkiewiczowi udowodniono popełnienie 30 zbrodni. Skazano go na wyrok śmierci przez powieszenie 29 stycznia 1957 roku w krakowskim więzieniu przy ulicy Montelupich. Morderca-gentleman nie omieszkał zadbać o to, by jego legenda miała odpowiednio barwne zakończenie. Zapytany o ostatnie słowa miał powiedzieć:

Do widzenia, panowie! Niedługo spotkamy się tam wszyscy!

Szubienica
Szubienica, na której zginął Mazurkiewicz.

Źródła:

Wpis powstał na podstawie programu Discovery: Seryjni mordercy: Władysław Mazurkiewicz

Skomentuj