Jeśli zastanawiacie się, gdzie jechać na wycieczkę poza Kraków, Lanckorona będzie doskonałym pomysłem. Oddalona o około godzinę drogi, ma w sobie nieodparty urok i czar. Sprawia wrażenie sennego miasteczka, pogrążonego w letargu. Miejsca, gdzie wszystko dzieje się wolniej, idealnego na spędzenie leniwego popołudnia ze znajomymi lub rodziną.



Lanckorona pod Krakowem
Lanckorona określana jest jako Miasto Aniołów – skąd taka nazwa? Jest to związane z Matką Boską, która we wczesnym średniowieczu przedstawiana była jako postać adorowana przez skrzydlate anioły. Matka Boża Anielska miała przypominać ludziom o tym, aby służyli innym, tak jak jej samej służą aniołowie. Na istnienie kultu Maryi w Lanckoronie wskazuje dodatkowo dzwon z 1550 r. o nazwie Maria Królowa Aniołów, znajduje się on w kościele parafialnym pw. św. Jana Chrzciciela. Obecnie anioły spotkacie praktycznie na każdym kroku. Nieśmiało wyglądają zza szyb niskich chałupek, zdobią fasady bielonych domków, połyskują w świetle. I wreszcie – krążą między mieszkańcami, omiatając skrzydłami przechodniów. Subtelnie budują nastrój tego miejsca.




Nie bez powodu więc kilka lat temu rozpoczęto magiczny festiwal Anioł w miasteczku, podczas którego mieszkańcy przebrani za anioły przemierzają w korowodzie uliczki Lanckorony. Jeśli chcecie wziąć udział w tym wydarzeniu, koniecznie odwiedźcie Lanckoronę w grudniu.
W Lanckoronie (nazwa pochodzi od zbitki niemieckich wyrazów: land – kraj oraz krone – korona, była więc koroną kraju, a na pewno otaczającego krajobrazu) wita nas spadzisty rynek – ciekawostką może być to, że jest on najbardziej stromym rynkiem na Szlaku Bursztynowym. Rynku szczelnie pilnują drewniane domy z lat 1868 – 1872 z charakterystycznymi dachami krytymi gontem oraz głębokimi podcieniami, które kiedyś służyły kupcom do wystawiania towarów podczas jarmarków. Prawo w tym czasie stanowiło, że koniec dachu jest równoznaczny z końcem posiadłości gospodarza, stąd też tak dalekie ich wysunięcie.

Rynek zdobi rzeźba anioła wykonana przez włoskiego artystę Enrico Muscetra, który zresztą mieszka i pracuje w Krakowie. Najbardziej charakterystycznym motywem twórczości artysty jest serce. Pojawiło się ono również w rzeźbie lanckorońskiej.


Zamek w Lanckoronie
Oprócz urokliwego rynku, w Lanckoronie koniecznie musimy zobaczyć ruiny XIV w. zamku. Na jego terenie rozgrywały się prawdziwie bohaterskie sceny. Zamek w Lanckoronie był najważniejszym punktem oporu konfederatów barskich. W 1769 – 1772 konfederaci bronili się przed wojskami rosyjskimi pod dowództwem rosyjskiego generała Suworowa. Zamek próbowało zdobyć 1800 rosyjskich żołnierzy, ale udało się to dopiero w 1772 r.





Podczas zaboru austriackiego na zamku znajdowało się więzienie, które zostało przeniesione do Wadowic. Wtedy zamek w Lanckoronie został wysadzony. Pozostałości były długi czas zaniedbane i rozkradane.
Piekarnia w Lanckoronie
Koniecznie musimy zajrzeć też na ul. Świętokrzyską 11 do piekarni sławionej przez Marka Grechutę w piosence Widok z balkonu (Lanckorona). Piekarnia znajduje się tutaj od 1925 r. A wypiekane pieczywo ma niepowtarzalny smak 🙂

Stroma uliczka wiedzie do piekarni,
stygnie na półkach owoc żmudnej pracy.
Młoda piekarka sypie dla ptaszarni
pachnące okruchy w kształcie grudek chleba.
Z okien piekarni zapach się roznosi,jaki znajdziecie w dawnym wspomnień niebie.
Wchodzisz do środka, no bo aż się prosi,
spełnić marzenie o prawdziwym chlebie.


2 Komentarzy
Jerzy
Obecnie chleb z tej piekarni nie przypomina ani w smaku ani w konsystencji chleba niestety to nie chleb a coś co go tylko przypomina z zewnętrznego wyglądu , po dwóch dniach kromki pokrywają się pleśnią , ale nie ma co się temu dziwić chleb jest mokry i niedopieczony….Widocznie za dużo krzyku się zrobiło koło tej sławnej Lanckorońskiej piekarni no wiec poco się starać jak ludzie i tak kupią…I coś jeszcze..zawsze lepiej jest powoli wchodzić na górę niż nagle z tej góry spaść na dupę..Bo dupa naprawdę wówczas boli.. a i jeszcze jedna uwaga …taki chleb a właściwie kit można kupić w sklepach Jubilatu w Krakowie właśnie z tej piekarni.
justyna
Dziękuję za Pana opinię 🙂 Cóż, byłam tam już jakiś czas temu, wtedy pieczywo było pyszne, natomiast przez 2 lata może coś się zmieniło.